środa, 6 marca 2013

Post drugi, przekorny w mniejszym stopniu

Niestety, znowu nie ma sukienki. I znowu lato na zdjęciu (chociaż właściwie październik). Jest za to więcej kolorów, i to tych, które lubię. Zresztą lubię większość kolorów. Hmmm, chyba wszystkie poza czarnym, oczywiście w różnych dawkach, sytuacjach i kombinacjach. 



Miałam nawet taki pomysł, żeby blog zatytułować "Madika i kolory", mogła to być lepsza idea, skoro sukienek na razie na zdjęciach brak. Zdecydowałam się jednak postąpić zgodnie z zasadą głoszącą, że pierwszy pomysł to lepszy pomysł i zostało "Madika i sukienki". 




Napisać, że strój powyższy obfituje w elementy ślubne, byłoby przesadą. Ale nie oszukujmy się, to i owo można wypatrzyć. Przede wszystkim gdzieś tam mignęły pierścionek zaręczynowy i obrączka, ale to dość oczywiste dodatki. Ciekawsze są chyba balerinki, kupione wiosną dwa lata temu. Buty do sukni ślubnej wymarzyłam sobie zielone. Po długich bezowocnych poszukiwaniach musiałam ze swojego planu zrezygnować i kupić beżowo-żółte. Miało być kolorowo, a było... jeszcze bardziej kolorowo :). Zielone balerinki kupione na wszelki wypadek pół roku przed uroczystością (jako płaskie i mało odporne na deszcz nie były idealne), okazały się świetne na poprawiny. A teraz wkładam je co jakiś czas, nawet jesienią.



Torba jest z kolei prezentem ślubnym od Męża. Nie da się ukryć, że wypatrzyłam ją sama i pewnie w jakiś sposób naprowadziłam go na jej trop, niemniej była to dla mnie bardzo miła niespodzianka. 



Z nieco innej ślubnej bajki pochodzi żakiecik. W sierpniu zeszłego roku wybierałam się na ślub Przyjaciółki. Ponieważ obarczono mnie obowiązkiem odczytania modlitwy, musiałam założyć coś w miarę oficjalnego. Podobnie jak w przypadku ślubnych butów, nie udało się zrealizować moich planów. Postawiłam więc na kolor i promocyjną cenę :). Właściwie mój blog mógłby też nosić nazwę "Madika i promocyjne ceny".

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz