piątek, 30 maja 2014

Z archiwum Flickra, część XCIV

W dziedzinie mody odniosłam w życiu dwa sukcesy. Jednym było zajęcie bodajże trzeciego miejsca w jednej z edycji konkursu Moda Polska organizowanego przez Dzień Dobry TVN - tak, tak, mój strój skomentował dosyć pozytywnie sam Tomasz Jacyków. Drugim było zamieszczenie dwóch moich zdjęć w książce "What I wore today: Fashion Remixed Online From Beijing to Berlin" wydanej w USA. Jedno ze zdjęć przedstawiało dzisiejszy strój, zaś drugie zestaw, który mogłaś już zobaczyć tutaj. Właściwie nigdy nawet nie widziałam żadnego egzemplarza tej książki, więc może wcale mnie w niej nie ma? Ale nic, wierzę w to, że była do mnie wysłana i, jak to zwykle bywa, zaginęła na poczcie. Dowodem mojej obecności w tak zacnej publikacji może być poniższy filmik, a szczególnie jego 42 sekunda.











czwartek, 29 maja 2014

Sierotka Madika

Dzisiejsze zdjęcie zostało zrobione prawie półtora roku temu. Tak się jednak jakoś dziwnie składa, że dzisiaj znowu miałam na sobie tę sukienkę (zupełnie nieplanowany zbieg okoliczności) i znowu towarzyszył jej żółty pasek (niemal identyczny, odrobinę tylko węższy) i warkocz (tym razem jeden). Niewiele też brakowało, abym wybrała te same granatowe legginsy. Postanowiłam jednak dać szansę pomarańczowemu i dogonić własną kolorową legendę. Ale właściwie cóż mogę poradzić na to, że pewne rzeczy po prostu do siebie pasują, co więcej we własnym towarzystwie wyglądają najlepiej. Jasne, że umiem sobie wyobrazić do tej sukienki chociażby czerwone loafersy i czerwone rajstopy, może białe rajstopy i nieśmiertelny bluzko-sweterek z H&M czy żółte sandały. Tylko po co? Czułabym, że na siłę odzieram ją z sielskości, wygody, ochrony przeciwdeszczowej i, wbrew pozorom, uniwersalności. Bo ona jest uniwersalna i nie trzeba tego udowadniać :) Właściwie po śmierci mojej sukienki idealnej to jest chyba moja nowa sukienka idealna. Taka, którą zawsze wybiera się z szafy jako pierwszą, która może wyruszyć we wszystkie podróże, a ewentualne usterki tylko dodadzą jej uroku. Taka, która nie boi się deszczu, błota, ale nie ucieka też przed wzrokiem ludzi i nie wstyd pokazać się w niej na mieście. Wygodna, ale jednocześnie urocza, seksowna, podkreślająca figurę. Niby ciemna, ale dzięki kwiatowemu wzorkowi dziewczęca i wesoła. Prosta, choć z delikatnymi bufkami przy rękawach. Niestety ze sztucznego materiału i z podszewką (przy prawdziwych upałach dłuższe noszenie odpada), ale za to idealnej długości. Wprost stworzona do odwiedzania skansenów, chociaż w Londynie pewnie też sobie poradzi (w Coventry w każdym razie dała radę). No i bardzo podoba się Mężowi, a tego zaszczytu od dawna nie dostąpiła żadna inna sukienka.




środa, 28 maja 2014

Z archiwum Flickra, część XCIII

Jako mała dziewczynka zupełnie nie interesowałam się modą. Nie pamiętam, żebym przymierzała napotkane szpilki czy lubiła nosić sukienki. Z pewnością nienawidziłam rajstop, zwłaszcza tych grubych, które wciskali na mnie rodzice. Zresztą myśl o takich "dorosłych" rajstopach była równie straszna - one gryzły. Na rozpoczęcie szkoły poszłam w adidasach, na komunię cudem znalazłyśmy z Mamą nielakierowane buty, lakierki wydawały mi się prawdziwym koszmarem. Nosiłam głównie spodnie, do tego jakąkolwiek koszulkę czy bluzę. W liceum zaczęłam powoli przekonywać się do sukienek i spódnic, zwłaszcza że taka odmiana mojego stroju spotykała się z wieloma komplementami. Byłam jednak fanką stylu hippie, więc królowały w mojej szafie dzwony i bluzki z rozkloszowanymi rękawami. Zimą nosiłam glany, w inne pory roku trampki. Kiedy poszłam na studia, odkryłam Forum Moda i prezentowane tam przez dziewczyny stylizacje. Odważyłam się nawet wysłać coś własnego, ale zostałam skrytykowana i zrezygnowałam z dalszych prób. Ciągle jednak szukałam nowych inspiracji i w ten sposób odkryłam grupę Wardrobe Remix na Flickrze, która była wtedy u szczytu popularności. Ponieważ byłam zbyt nieśmiała, żeby dodać własne zdjęcia do grupy, na początku wrzucałam je tylko na swoje konto na Flickrze. Teraz najciekawsze z nich prezentuję w cyklu "Z archiwum Flickra". Po paru miesiącach, 28 maja 2008 roku, zdarzyło się jednak coś zupełnie niespodziewanego, co sprawiło, że przez kolejne 3 lata niemal codziennie dodawałam swoje stroje do Wardrobe Remix i pewnie robiłabym to do tej pory, gdyby nie wyjazd mojego Narzeczonego. Otóż moje zdjęcie skomentowała Piksi. Napisała, że podoba jej się strój i że powinnam dołączyć do grupy. A czemu to takie wielkie wydarzenie? Tym, którzy nie pamiętają (lub nie wiedzą), mogę tylko wspomnieć, że Piksi, studentka weterynarii z Helsinek, była w tamtych czasach inspiracją chyba dla wszystkich dziewczyn zainteresowanych modą, jej stroje były kopiowane i wszyscy chcieli koniecznie kupić czarną spódnicę z wysokim stanem marki Numph, którą nosiła Piksi (o, taką!).






sobota, 17 maja 2014

Tajemniczy ogród

Od niemal ośmiu lat mieszkam prawie naprzeciwko ogrodu botanicznego, jednak dopiero rok temu się tam wybrałam. Nie jestem jakąś szczególną fanką roślinek, w ogóle się też na nich nie znam, ale wycieczkę tę zaliczam do udanych. (Szczerze mówiąc, ja chyba wszystkie wycieczki zaliczam do udanych). Aż trudno mi było uwierzyć, że w samym centrum wielkiego miasta może mieścić się tak duży i różnorodny kawałek zieleni. 




Innym tajemniczym ogrodem, który odkryłam rok temu, był sklep Łatka. Niestety istniał tylko kilka miesięcy, ale i tak udało mi się zerwać tam kilka ładnych kwiatków :). A było tak. Najpierw pojawił się interesujący szyld i informacja o otwarciu, ale bez konkretnej daty. Oczywiście nie odważyłam się wejść. Kolejnym razem jednak pchnęłam niesamowicie ciężkie drzwi i zaczęłam eksplorować. Pierwsze wrażenia były nienajlepsze, po szmateksie, który ma tak ładny szyld i nawet fanpage na Facebooku, spodziewałam się czegoś więcej niż nie do końca czyste ubrania z Primarka. Coś mnie jednak tam przyciągało i okazało się, że z czasem było coraz lepiej. Chodziłam do Łatki chyba kilka razy w tygodniu, zawsze w poniedziałki na nową dostawę, a później wpadałam też, kiedy ceny były niższe. Ledwie kilka razy wyszłam bez niczego nowego i byłam wtedy z siebie bardzo dumna, że nie wydałam niepotrzebnie pieniędzy. Asortyment znałam doskonale, wiedziałam już, co warto kupić od razu, a po co spokojnie mogę wrócić za jakiś czas. Zdarzyło mi się też być na Midnight shoppingu nazywanym przez mojego Męża wernisażem w szmateksie. Jakoś tak początkiem czerwca wypatrzyłam na dostawie świetną sukienkę w maki, ale ciągle odkładałam i odkładałam ten zakup, wreszcie poszłam po nią i okazało się, że za kilka dni sklep zostanie zamknięty i to była moja ostatnia szansa, żeby ją kupić. A jest to naprawdę idealna sukienka. Potem pojechałam na ślub Przyjaciółki, a kiedy wróciłam, Łatki faktycznie już nie było. Miała powrócić w jakimś innym miejscu, ale skoro nie stało się to do tej pory, już chyba nie ma na co liczyć. Postanowiłam się przeprosić z pobliskim sklepem Dawo, bo nic ciekawszego w okolicy nie mam. A uwieczniona na zdjęciu spódnica w papryczki to jeden z łatkowych skarbów. 





piątek, 16 maja 2014

Rzymski legionista

Tak określił mój strój Mąż. A ja chciałam po prostu wyglądać odświętnie, bo okazja była nie byle jaka - koncert kolęd. Moje marzenie o koncercie kolęd spełniło się zresztą w tym roku aż trzy razy, za każdym razem w innej odsłonie - był występ zespołu regionalnego, koncert organowy i wreszcie koncert chórów. Pierwszy dał możliwość pośpiewania (ja tylko cichutko :)), drugi poszerzył moją muzyczną wiedzę (no dobra, i tak wszystko zapomniałam), trzeci był po prostu przepiękny, ale wszystkie pozostawiły niedosyt. Na szczęście do Świąt już niedaleko :)




Na tę wyjątkową okazję wybrałam urodzinową sukienkę. Zadebiutował kołnierz kupiony w szmateksie za 7 złotych. O czymś takim marzyłam od dawna, ale ceny raczej odstraszały. Moja cierpliwość została jednak wynagrodzona z nawiązką :) (W szmateksie spełniłam zresztą większość moich odzieżowych marzeń, ostatnio w Bidze kupiłam sukienkę i bluzkę, które od jakiegoś czasu znajdowały się na mojej liście z inspiracjami.) O dziwo, kołnierz spodobał się od razu mojej Mamie, chociaż gust mamy raczej różny. Niestety nie mam na ten dodatek żadnego pomysłu poza połączeniem z tą właśnie sukienką - zestaw powtórzyłam na Wielkanoc, dodając miodową bluzkę z rozkloszowanymi rękawami, złote bożonarodzeniowe szpilki i żółte rajstopy. Hmm, właściwie pomysły mam, tylko elementów brakuje. Myślę, że wyglądałby świetnie z białą lub czerwoną górą/sukienką, zamierzam też wypróbować połączenie z dżinsową koszulą. A może granat? Sama nie wiem.





czwartek, 15 maja 2014

Majowa jutrzenka

Jakoś nie mamy w zwyczaju wyjazdów na tzw. długi weekend majowy. Początek maja był zwykle czasem wytężonej pracy, a wzmożony ruch turystyczny też nie zachęcał do podóży. W końcu postanowiłam, że trzeba korzystać z wiosny, wolnych dni, możliwości wyjazdu i po prostu wyjechać. Najlepiej daleko, daleko za miasto. Wybraliśmy Jaworzynkę - wieś, w której spędziłam pierwsze lata życia, a którą ostatnio odwiedzałam ponad dziesięć lat temu. Właściwie nie tak wiele się tam zmieniło, chociaż skurczyła się bardzo. Szkoła, w której pracował mój Tata, była przecież tak daleko, a teraz prawie widziałabym ją z domu. Do granic wsi z pewnością nie dało się wcześniej dotrzeć pieszo. Ba, nawet krańce ogrodu były tak strasznie odległe, że kiedy rodzice siedzieli przy ognisku, a ja musiałam pójść do domu, robiło się przerażająco. I chociaż do hotelu, który mieści się na drugim końcu wsi, dotarliśmy spacerkiem, przy najbliższej okazji zapytam Mamę, w jaki sposób dostawała się tam do pracy, bo zupełnie tego nie pamiętam. 




Pogoda dopisała nam tylko pierwszego dnia, więc tak naprawdę zamiast trencza i loafersów powinnam mieć na sobie zimowy płaszcz i kozaki. Rękawiczki na szczęście miałam.




Ideę stroju przedstawiłam już tutaj.


środa, 14 maja 2014

Kwitnąco

Chyba nie można tego powiedzieć o mnie - wyglądam raczej jak pączek w maśle. Ale czy można wyglądać inaczej w wielkanocny poniedziałek? Tony pysznego jedzenia na stołach, rodzina w komplecie, brakowało tylko większej ilości czasu i ładniejszej pogody, żeby móc wybrać się na wiosenny spacer. 




Podstawą mojego stroju stała się sukienka kupiona w sklepie Biga Styl. Połączenie białego, zielonego i żółtego jest bardzo wiosenne, a uroku dodaje mu zarówno układ paskowy, jak i pigwowy? (w każdym razie owocowy) wzór. Mogłaś już zobaczyć ją w poście konkursowym, ale z pewnością pojawi się tu znowu, kiedy tylko pogoda będzie na tyle dobra, aby pokazać piękny dekolt (jej i mój :)). Sukience towarzyszył sweterek, będący, podobnie jak rajstopy, prezentem od Mamy mojego Męża. Po zimowej przerwie powrócił także mój idealny trencz, który w zeszłym roku niemal zupełnie zastąpił idealną kurtkę. Jak zawsze do wiosennego stroju pasowała opaska z owockami, do niej jak zawsze pasowały kolczyki-kulki (jak mogłam kiedyś nosić je bez tej opaski?), a do żółtego jak zawsze pasowały zielone szpilki.






W tym roku miałam bardziej profesjonalne narzędzie zbrodni niż rok temu :)

wtorek, 13 maja 2014

Z archiwum Flickra, część LXXXIII

Trzy lata temu, sam środek pracy nad pracą magisterską, kilka egzaminów jeszcze przede mną. Dokładnie za trzy miesiące ślub. Kiedy powinniśmy być najbardziej razem i najbardziej zakochani Narzeczonego nie ma. Wyjechał na dwa miesiące do Kijowa. Po tak długim czasie (i z nieco bardziej żywym wspomnieniem następnego roku, kiedy to Mąż wyjechał na cztery miesiące do Petersburga) złe chwile pamiętam coraz słabiej. Wolę wspominać momenty takie jak ten na zdjęciu. Wracałyśmy z Mamą od kosmetyczki, która zrobiła mi próbny makijaż ślubny, a wcześniej tego samego dnia zafarbowałam włosy na mój wymarzony rudy kolor. Sporo było w tamtych dniach spotkań ze znajomymi i rodziną, wszystko układało się po mojej myśli i przyszłość rysowała się w kolorowych (czyli moich ulubionych) barwach. Trzy lata później staram się ułożyć nowe plany, zaakceptować aktualną sytuację, do której ciągle czasami ciężko się przyzwyczaić i znowu coraz bardziej wierzę w kolory :)



czwartek, 8 maja 2014

Odbiła mi palma

Początkowo planowałam po prostu kupić trochę różnych kwiatów, jakieś bazie czy gałązki i przy użyciu wstążek stworzyć własną palmę. Doskonale wiem o tym, że jestem zupełnie pozbawiona talentu plastycznego (podobnie jak wszystkich talentów artystycznych albo i wszystkich talentów w ogóle), ale mój amatorski twór uważałam za coś lepszego niż jedna z tysięcy palm wyprodukowanych gdzieś tam w Chinach (właściwie nie wiem, gdzie oni je produkują). Okazało się jednak, że znalazłam na pobliskim targu przepiękne palmy robione własnoręcznie przez jakąś utalentowaną panią i postanowiłam trochę poszpanować zamiast chować się po kątach z moją zapewne niezbyt uroczą palemką.




Nietrudno się domyślić, że nie chciałam wyglądać gorzej od mojej palmy. No dobra, chciałam wyglądać podobnie do niej :) Przede wszystkim wybrałam ubrania w podobnych kolorach, ale to był dopiero pierwszy poziom trudności. Kwiatki, które kupiłam kiedyś za grosze na wyprzedaży w H&M były niemal identyczne jak kwiatki stanowiące element palmy. Perłowe kolczyki świetnie imitowały bazie, a naszyjnik z blaszanych kwiatków przypominał złote kopułki cerkiewne czy cokolwiek to było (te złote elementy tuż nad kwiatkami). Oczywiście, jak zwykle, było mi zimno, bo chyba nie umiem się ubrać i ładnie, i ciepło, o wygodzie już nie wspominając.

środa, 7 maja 2014

Madika znowu śmiga w ciuchach Biga!

Nadszedł pierwszy maja. Postanowiliśmy z Mężem urządzić sobie piknik. Zaopatrzyliśmy się w koc, plecak pełen kanapek, czasopism i czipsów, no i butelkę wina. Po dotarciu na miejsce (jakieś 7 minut piechotą) stwierdziliśmy, że chyba jest trochę zimno jak na piknik, więc może po prostu usiądziemy na jakichś ruinach i owiniemy się kocem. Kanapki z wczorajszej bagietki też smakowały jak... kanapki z wczorajszej bagietki. Wiosenny nastrój mogły uratować tylko wiosenne ciuszki. Trzęsąc się z zimna pozowałam do zdjęć, które wezmą udział w trzeciej edycji konkursu "Zostań stylistką Biga". Możesz o nim przeczytać więcej na stronie sieci Biga Styl - www.bigastyl.pl.  




Zarówno bluzka, jak i sukienka zostały zakupione w sklepie na ulicy Ułanów w Krakowie (w którym przez dwie edycje konkursu byłam stylistką)dzięki bonom - nagrodom z poprzedniej edycji. Bluzka była nawet elementem jednej z moich marcowych stylizacji. Chociaż początkowo nie wpadła mi w oko, jak zwykle zainspirowałam się własnym pomysłem i postanowiłam ją kupić. Stała się częścią mojego stroju na Wielką Sobotę, który niestety ze względu na niesprzyjające warunki atmosferyczne nie został uwieczniony.




 Sukienkę kupiłam tuż przed Świętami (wspominałam już o niej tutaj). Początkowo chciałam założyć ją na wielkanocne śniadanie, ostatecznie jednak musiała ustąpić sukience urodzinowej i zadebiutowała w Lany Poniedziałek. Tak naprawdę miała szczęście, bo w Wielkanoc nie zdążyliśmy zrobić żadnych zdjęć, a tak udało jej się załapać na ładną pogodę i chwilę wolnego, dzięki czemu jeszcze się tu pojawi. 



wtorek, 6 maja 2014

Z archiwum Flickra, część LXXVIII

Dzisiaj zdjęcia sprzed czterech lat, robione pod blokiem mojego Dziadzia. Strój z osiemnastkowej imprezy Kuzynki. Właściwie to dopiero niedawno (jakieś dwa lata temu) uwierzyłam, że moja Kuzynka nie chodzi już do przedszkola. Teraz spotykamy się co miesiąc na zdjęcia stylizacji dla Bigi, a przy okazji robimy kilka innych fotek, które, mam nadzieję, także zaczną się tu ukazywać. Póki co jednak znajduję coraz więcej ciekawych zestawów z przeszłości :) 




Spódnica, którą mam na sobie powyżej, to zdobycz ze szmateksowego działu dziecięcego. I to nie byle jakiego, bo z rzeszowskiego NOTu. Swego czasu byłam tam stałą klientką czwartkową, a teraz staram się zaglądnąć, gdy akurat jestem w Rzeszowie. Ceny już niestety nie te, ale zawsze coś ciekawego się trafi. Spódniczka o dziwo pasowała na mnie bardzo długo i często była noszona. O torebce pisałam już tu, balerinki wyszukała dla mnie w szmateksie Mama, tutaj możesz dokładniej zobaczyć zdobiące je przeurocze wisienki (czeresienki?). Opaskę z kokardą kupiłam w dziecięcym H&M z okazji pogrzebu prezydenta, a raczej w celu założenia jej w ten dzień. Sweterek natomiast jest jedną z rzeczy, które bardzo mi się podobają, ale nigdy ich nie noszę. Miałam go na sobie może ze dwa razy, w tym raz właśnie na wspomnianej imprezie. Czerwień plus kropeczki to śliczne zestawienie, trochę w stylu retro, podobnie jak fason, ale ciężko dopasować ciuszek do jakiegokolwiek dołu. No i rękawy o długości 3/4 w połączeniu ze sweterkowym materiałem sprawiają, że ni to sweterek, ni to bluzka (w roli sweterka mogłaś zobaczyć go w tym poście). Leży więc w szafie, zostawiany podczas kolejnych przeglądów i cierpliwie czeka na swoją kolejną szansę.