czwartek, 19 grudnia 2013

Z archiwum Flickra, część XVI

Kochana Czytelniczko, zdaję sobie sprawę z faktu, że ostatnio tylko zdjęcia archiwalne. Z nimi jakoś szybciej mi idzie, bo są już przygotowane do publicznego pokazania. Ale nowe są i będą, na blogu również, może już niedługo, na przykład w przyszłym roku. Bo teraz to serniki, makowce, ciasteczka takie i owakie, pierniki, inne ciasta same się nie upieką :)



Chciałam jeszcze tylko wspomnieć, że statystyki wskazują na 80% frekwencję sukienek, tunik i spódnic, więc nie jest źle i czasem można zostawić miejsce dla spodni ;)

Pod choinką, część II

W Święta, a szczególnie w Wigilię, staram się wybierać rzeczy wyjątkowe. Zazwyczaj są to sukienki, co chyba nikogo nie dziwi, ale ostatnio spodni też całkowicie nie skreślam. Wybieram rzeczy wyjątkowe, z historią, te, które należały do kogoś z rodziny, albo otrzymane od rodziny prezenty (a co, niech myślą, że mi się podobają :)) Mam też ulubione świąteczne kolory i chyba nikogo nie zaskoczę tym, że są to: czerwony, złoty, biały, zielony, unikam czarnego, chociaż czasem trzeba, bo jednak jest elegancki. Lubię, jak coś błyszczy, szczególnie nowością - rzadko kupuję coś specjalnie na tę okazję, ale z nowych rzeczy staram się choć jedną pozostawić nieużywaną do Wigilii. W ten jeden dzień w roku nie robię z siebie choinki - moja choinka nie lubi konkurencji. No dobra, na ten rok zaplanowałam coś specjalnego ;)


W stroju prezentowanym powyżej najważniejsza jest sukienka (no dobra, to nie jest zbyt szokujące). Została uszyta 
z materiału, który moja Babcia dostała od swojego brata z Nigru. Materiał był z Nigru, a brat był tam tylko czasowo, bo tak generalnie to, podobnie jak Babcia, był z Poręby. Mama zwróciła mi uwagę, że najistotniejsze jest w tym materiale ręczne wykonanie - no tak, lata 70., Afryka, wszyscy spodziewali się wielkich fabryk :) Widzisz, Mamo, piszę tu tylko prawdę :)

środa, 18 grudnia 2013

Pod choinką, część I. Świąteczne cuda

Chociaż do Świąt jeszcze trochę zostało, ja już jestem u Rodziców. Życie wygląda tu całkiem inaczej, świątecznie, chociaż normalnie. Zupełnie inaczej jest wstawać o świcie i iść na roraty z Kimś, potem jeść razem śniadanie, pić herbatkę, rozmawiać. Inaczej jest, gdy można Kogoś odwiedzić i Ktoś mówi, żeby przyjść też jutro i pojutrze. 
A wracając można wstąpić do Kogoś innego. Tu i tam na balkonach czekają już choinki, umawia się na pieczenie makowców (a przy okazji i sernika). Idzie się przez ciemne miasto i na pustej ulicy spotyka się Kogoś, Kogo chciało się spotkać przez 10 lat. Nawet jeśli to tylko złudzenie i to nie jest jednak ten Ktoś. Albo jest, ale nie poznaje czy nie chce poznać. I już się nawet nie wie, czy lepiej, żeby poznał, czy lepiej tylko dalej myśleć o przypadkowym spotkaniu, nie psuć marzeń i wspomnień. Inaczej jest wracać do ciepłego, jasnego Domu, gdzie Ktoś czeka z obiadem, 1000 razy można pić herbatkę, opowiadając ciągle komuś innemu ten sam dzień. Trenuje się kolędy, stół kuchenny jest zajęty serem, przyprawami do piernika, kolorowymi posypkami, kilogramami mąki i masła. I właściwie do niczego nie trzeba się spieszyć, niby się na coś czeka, ale to tak naprawdę już tu jest. I jest tak inaczej, że aż trzeba przejść po kryjomu przez mieszkanie i zobaczyć w lustrze, jak się wygląda, kiedy jest się szczęśliwą, bo już się w ogóle w ogóle nie pamięta tego uczucia.





Wczoraj w ramach przygotowań do Świąt skończyłam czytać „Noelkę”. Razem z Elką odwiedzałam te wszystkie domy i trochę jak ona myślałam, że też bym tak chciała, żeby było inaczej, bardziej świątecznie. A dzisiaj wiem, że magia Świąt już działa.  

Zdjęcie z Wigilii 2007 w ramach przedświątecznych inspiracji.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Chodzi lisek koło drogi

Jest szał. 4 rzeczy z H&M, w tym tylko jedna z drugiej ręki. 
O tym, że tylko jedna z nowej kolekcji nie należałoby wspominać. Jest też coś z Zary. Barwy takie raczej letnie, ale tak lubię tę sukienkę, że po prostu musiałam jeszcze w tym roku sprawdzić, jak się skomponuje ze sweterkiem w motyle. 


Miejsce też nie byle jakie - poznańska Teatralka. Czytam właśnie kolejny raz "Noelkę", miło wreszcie wiedzieć, jak te wszystkie miejsca wyglądają. 



czwartek, 12 grudnia 2013

Z archiwum Flickra, część XIII

Pisałam już tutaj o tym, że lubię ubrania wielokrotnego użytku. A w przypadku tego swetra chyba do trzech razy sztuka. Poniższe zdjęcia przedstawiają wszystkie kombinacje, jakie wymyśliłam z jego udziałem. Przyznaję, niewiele się między sobą różnią. Skąd zatem w mojej szafie ten ciuch? Od Dziadzia. Siedzimy kiedyś całą rodziną i nagle wychodzi na jaw, że Dziadziu ma takie coś. Ja chcę, Kuzynki też. Dostaje się mnie i naprawdę bardzo, bardzo mi się podoba(ciągle), ale nie wiem, do czego mogłabym go nosić. Jest bardzo ciepły, gruby i dosyć sztywny, więc jednocześnie nadaje się i nie nadaje na zimę. Byłby ok, gdybym miała piękny domek z jeszcze piękniejszym kominkiem i cudownym śniegiem za oknem, ale w realnym życiu po prostu w mieszkaniu się nie sprawdza, a pod płaszcz się nie mieści. Chętnie dałabym mu szansę, ale jaką? Może masz jakiś pomysł?







Tak sobie teraz myślę, że chyba coś wymyśliłam :) Spełniłam dzisiaj jedno ze swoich marzeń i kupiłam cekinowe spodnie. Skoro lateksy pasowały, to chyba cekiny też ujdą?



A skoro mowa o spełnionych marzeniach, to naprawdę mam się dzisiaj czym pochwalić. Może pamiętasz, że brałam udział w konkursie sklepu Biga Styl. Udało mi się wygrać w I etapie i zostałam stylistką jednego ze sklepów w Krakowie. W zeszły piątek przygotowałam swoje stylizacje (świetna zabawa!, ale oczywiście nie zrobiłam żadnych zdjęć) i postanowiłam dzisiaj sprawdzić, jak pierwsza z nich prezentuje się na manekinie. Była to też okazja do wykorzystania mojego bonu na 100 złotych. Tutaj następuje przerwa, bo muszę wspomnieć, że na jednym z blogów widziałam rano superfajne bordowe aksamitne legginsy, niestety były ze szmateksu, więc pomyślałam, że mam małe szanse, aby takie kupić. Koniec przerwy. Dzwonek na lekcję :) Jadę do Bigi, wchodzę, manekina brak, bo nie dojechał. Ciuchy są, więc przeglądam. Widzę superfajne bordowe aksamitne legginsy, cekinowe spodnie, białą bluzkę wykończoną koronką, taki tam pasek, niebieską (sztuczno)skórzaną kurtkę i elegancki kożuszek. I wiesz co? Wszystko w moim rozmiarze. Wiesz co jeszcze? Bardzo chciałam mieć superfajne bordowe aksamitne legginsy, cekinowe spodnie, białą bluzkę wykończoną koronką, skórzaną kurtkę (szczególnie niebieską) i kożuszek. Popsuło mi dzień to, że z czegoś (kożuszek) musiałam zrezygnować, bo jednak stówa to nie dwie stówy, a Tania Odzież tania nie jest.
No dobra, wolałabym taki kożuszek-budrysówkę niż elegancki kożuszek do opery. Zjem mikołaja, będzie mi lepiej.

środa, 4 grudnia 2013

Wyprowadzam je na spacer wśród gwiazd

Ja właściwie nie lubię zwierząt. Ani żywych, ani martwych, chociaż tych drugich chyba bardziej. Wypchanych też nie lubię. A najbardziej nienawidzę ptaków. W sumie ze zwierząt lubię sarenki, nie żebym jakąś znała, ale lubię. Psy tak średnio, koty trochę bardziej. Mam u Rodziców żółwia, ale z niego raczej marna pociecha. Taki mało kontaktowy. 
Ale kiedy zobaczyłam lisią czapkę w H&M, wiedziałam, że muszę ją mieć. I postanowiłam ją kupić, a to mi się praktycznie nigdy nie zdarza. Ponieważ zazwyczaj kupuję w szmateksach, po prostu biorę to, co jest. O dziwo, spełniam w ten sposób wiele swoich ciuchowych marzeń, ale nigdy nie da się tego zaplanować. W tzw. normalnych sklepach kupuję tylko w czasie wyprzedaży, a w sumie i tak rzadko. Teraz już nawet do nich nie zaglądam, chyba że szukamy czegoś z Mężem. I kiedyś właśnie szukaliśmy czegoś w Carry, a znalazłam pieski pasek. Mąż, ku mojemu zaskoczeniu - trochę tych pasków mam - pozwolił mi kupić. A ten powieszony pies stary jak świat. Ale jakoś się trzyma.