środa, 18 grudnia 2013

Pod choinką, część I. Świąteczne cuda

Chociaż do Świąt jeszcze trochę zostało, ja już jestem u Rodziców. Życie wygląda tu całkiem inaczej, świątecznie, chociaż normalnie. Zupełnie inaczej jest wstawać o świcie i iść na roraty z Kimś, potem jeść razem śniadanie, pić herbatkę, rozmawiać. Inaczej jest, gdy można Kogoś odwiedzić i Ktoś mówi, żeby przyjść też jutro i pojutrze. 
A wracając można wstąpić do Kogoś innego. Tu i tam na balkonach czekają już choinki, umawia się na pieczenie makowców (a przy okazji i sernika). Idzie się przez ciemne miasto i na pustej ulicy spotyka się Kogoś, Kogo chciało się spotkać przez 10 lat. Nawet jeśli to tylko złudzenie i to nie jest jednak ten Ktoś. Albo jest, ale nie poznaje czy nie chce poznać. I już się nawet nie wie, czy lepiej, żeby poznał, czy lepiej tylko dalej myśleć o przypadkowym spotkaniu, nie psuć marzeń i wspomnień. Inaczej jest wracać do ciepłego, jasnego Domu, gdzie Ktoś czeka z obiadem, 1000 razy można pić herbatkę, opowiadając ciągle komuś innemu ten sam dzień. Trenuje się kolędy, stół kuchenny jest zajęty serem, przyprawami do piernika, kolorowymi posypkami, kilogramami mąki i masła. I właściwie do niczego nie trzeba się spieszyć, niby się na coś czeka, ale to tak naprawdę już tu jest. I jest tak inaczej, że aż trzeba przejść po kryjomu przez mieszkanie i zobaczyć w lustrze, jak się wygląda, kiedy jest się szczęśliwą, bo już się w ogóle w ogóle nie pamięta tego uczucia.





Wczoraj w ramach przygotowań do Świąt skończyłam czytać „Noelkę”. Razem z Elką odwiedzałam te wszystkie domy i trochę jak ona myślałam, że też bym tak chciała, żeby było inaczej, bardziej świątecznie. A dzisiaj wiem, że magia Świąt już działa.  

Zdjęcie z Wigilii 2007 w ramach przedświątecznych inspiracji.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz