piątek, 28 lutego 2014

Przyjaciele

Uwielbiam Kubę. I chyba właśnie nie "Kubusia Puchatka" z powieści czy filmów, bo z nimi raczej nie miałam do czynienia, ale tego Kubę, którego znalazłam kilka lat temu pod choinką. Muszę przyznać, że, chociaż wyglądem przypomina tego disneyowskiego, ma swoją odrębną osobowość i potrafi dać mi w kość.
Uwielbiam też Prosiaczka, czysto wirtualnie, bo nie mam go w fizycznej postaci. To prawdziwy słodziak. Nie wiem, czemu ci dwaj się kumplują.
Ostatnio też coraz bardziej lubię luźne bluzy i spodnie. A jasne bluzy lubią intensywne kolory.






Pierwszy raz zobaczyłam tę bluzę na kimś. W IKEI. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to TA bluza. Wiedziałam po prostu, że jest to mega fajna bluza z Kubą z przodu i z tyłu, a przypuszczałam, że nie jest w ogóle dostępna w Polsce, jest jakimś jedynym egzemplarzem, ewentualnie pamiątką z Juesej. Parę dni później natknęłam się na fejsie na zdjęcia kolekcji House'a. Wśród innych (bardzo fajnych) ubrań było też coś, co mogło być spotkaną w IKEI bluzą. Niestety zdjęcia były sprzed jakichś dwóch miesięcy, a nie zauważyłam w Housie żadnej disneyowej kolekcji. Czułam, że jest źle. Napisałam jednak o moim odkryciu Mężowi, bardziej zaskoczona tym, że bluzę można było kupić w zwykłym sklepie, niż z realną nadzieją na jej zakup. Mąż jakoś długo nie wracał z pracy, więc pomyślałam, że udał się na poszukiwania. Miałam rację, ale niestety nic nie wskórał, kupił mi za to fajną piżamkę. Namówił mnie jednak, żeby podjechać jeszcze do Bonarki, bo może jakimś cudem tam są takie bluzy. Faktycznie były. Kupiliśmy ją już chyba po godzinie zamknięcia sklepu, w ostatniej chwili wymieniając rozmiar, ale najważniejsze, że jest.

środa, 26 lutego 2014

Serdecznie (nie) dość

Jakość zdjęć niestety podobna do przebiegu naszych Walentynek, czyli z piekła rodem. Gdybym na serio obchodziła to święto, mogłabym się załamać. Było jednak tak serduszkowo, że chyba przebiłam nawet ubiegły rok i musiałam to jakoś uwiecznić. Kolorom na zdjęciu raczej bym nie ufała.




Uniwersalną spódnicę już znasz. Nie jest ona szczególnie walentynkowa, jest uniwersalna, więc jest walentynkowa. No dobra, jest błyszcząca, więc jest bardziej walentynkowa od niewalentynkowych nieserduszkowych spódnic. Ale jakoś mało mam ciuchów pasujących do ciuchów czerwonych, których mam bardzo mało. Zazwyczaj wiec wybieram tę spódnicę. Poza tym (wszyscy razem :)) ona jest naprawdę uniwersalna. Koszula, czego powyżej nie widać, ale widać poniżej, jest w serduszka i w kolorze miłości. Kupiłam ją na jesiennej wyprzedaży w Carry. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia (czy oni specjalnie nadrukowali te serca, żeby się zakochiwać i kupować?), ale mam taki mały problem, że nic mi do niej nie pasuje. Miałam ją na sobie poza Walentynkami tylko jeden raz. Zaraz, zaraz, co ja do niej wtedy założyłam? Chyba nietrudno zgadnąć. Madika mistrzynią kreatywności. 




Torba i naszyjnik to prezenty od Mamy mojego Męża. I nie, nie dostałam ich razem. A prawda, że idealnie do siebie pasują? Teraz już nie mogę ich nosić oddzielnie, bo ciągle wydaje mi się, że jeszcze nie dość pokazałam, jak bardzo do siebie pasują. Może po publikacji tych zdjęć dam sobie wreszcie spokój. Aha, Mąż nie lubi tej torby, a taki naszyjnik to właściwie od niego powinnam dostać. Nierozłączne serduszka i te sprawy. Jak takie kwaśne żelki żółto-pomarańczowe, których przez jakiś czas nie było w Almie, ale podobno znowu są. 




Kolczyki kupione wieki temu w Reserved. Przypuszczam, że były obecne, choć niewidoczne, na wielu zdjęciach z wcześniejszych postów. 




Rajstopy to prawdziwa katastrofa. Kupione na wyprzedaży z myślą o Walentynkach, podarły się przeuroczo zanim w ogóle Mąż wrócił do domu i ujrzał mój sercostrój. Na szczęście podarły się na palcach, więc do zdjęć mogły zapozować. Kosztowały niby tylko 4,99, ale za te pieniądze mogłam mieć przesłodkie rajtuzki z Primarka z Myszką Minnie albo inne cudo. Niestety kupiłam też parę białych w czarne grochy, muszę się dobrze zastanowić, kiedy je założę i na pewno nie mogę łączyć ich z sandałami. Najlepsze jest to, że zupełnie nie należę do osób zakładających dane rajstopy tylko raz. Zupełnie nie rozumiem problemu braku zapasowej pary, ja nawet cienkich jednorazówek używam przez wiele lat. To naprawdę nie była moja wina. Nie chciałabym też nikogo stuprocentowo zrazić do rajstop tej firmy. Zeszłej zimy kupiłam za śmieszne pieniądze dwie grube zimowe pary i do tej pory, chociaż często noszone, są w idealnym stanie (jedne są białe, a to już w ogóle ewenement, bo grube białe rajstopy spotykałam dotychczas tylko w rozmiarach na dziewczynki komunijne). 
Buty stare, ale jare. Totalne plastiki z Allegro, kupione z 7 lat temu za jakieś 15 złotych. Należą do najwygodniejszych butów w mojej kolekcji i przetańczyłam w nich niejedną noc. Z pewnością jeszcze się tu pojawią. 

Mąż okazał mi odrobinę serca:



Ja odwdzięczyłam się tym samym:






piątek, 14 lutego 2014

Pin up

Nigdy nie świętowałam Walentynek, ale w zeszłym roku stwierdziłam, że skoro jest to dzień jak każdy inny, to powinien być równie fajny jak wszystkie inne dni. Obowiązkowym elementem walentynkowego stroju są oczywiście serduszka, których, jak się okazało, nie mam zbyt wielu w swej garderobie. Na szczęście udało się znaleźć sukienkę (normalnie nazwałabym ją tuniką, ale w taki dzień można sobie pozwolić na więcej), chustkę (kupiłam ją sto lat temu, ale nie nosiłam, bo wydawało mi się, że będzie wyglądała jak zakrwawiony bandaż i wszyscy będą pytać, co mi się stało) i kolczyki (fajnie, że nie załapały się na zdjęcia). Rajstopy dokupiłam specjalnie do tego zestawu, na szczęście były warte swojej wyprzedażowej ceny, szczególnie że po tamtym razie założyłam je jeszcze tylko na tegoroczną rocznicę z moim Mężem. Na chwilę, bo jakimś cudem w tym roku są za krótkie. Hmmm, może w tamtym też były, już nie pamiętam :)








Podoba mi się taka opaska, ale chyba głupio by było powtórzyć ją w tym roku?

piątek, 7 lutego 2014

Madika śmiga w ciuchach Biga!

Dobiega końca trzymiesięczny okres, kiedy byłam stylistką w sklepie Biga Styl. Na podsumowania przyjdzie jeszcze zapewne czas, a teraz chciałabym zaprezentować stylizację, która weźmie udział w II edycji konkursu "Zostań stylistką Biga" (więcej informacji o konkursie i samej sieci sklepów możesz znaleźć na stronie internetowej www.bigastyl.pl).




Oprócz możliwości stworzenia stylizacji nagrodą w tym etapie były bony do wykorzystania w sklepie Biga, dzięki czemu moja garderoba wzbogaciła się o kilka fajnych rzeczy. Miałam spory dylemat, co wybrać do II edycji, ponieważ nie chciałam powtarzać strojów, w których spędziłam najważniejsze ostatnio okazje, czyli Wigilię i moje urodziny. Ostatecznie zdecydowałam się na kurtkę kupioną w grudniu i sukienkę ze stycznia. 
Sukienka wpadła mi w oko od razu. Uszyta jest z dość grubego materiału i ma dłuższe rękawy, dzięki czemu świetnie sprawdza się w zimie. Połączenie beżu i fuksji jest przepiękne, szczególnie że kolory łączą się dość nietypowo, nie dzielą całości na bluzkę i spódnicę. Sukienka ma także ciekawy krój, przód odcięty jest wyżej - pod biustem, natomiast z tyłu podkreślona została talia. Dodatkowym smaczkiem jest zamek biegnący przez całe plecy, a dziewczęcego uroku dodają plisy.
Kurtka to jedno z moich spełnionych marzeń. Mam brązową skórzaną kurtkę z kapturem, jest idealnym ciuchem na wszelkie wyjazdy, wycieczki, chłodniejsze dni z ryzykiem deszczu. Niestety nie nadaje się ona do bardziej kobiecych strojów. Potrzebowałam więc czegoś innego, może ramoneski, najchętniej w jakimś innym kolorze niż czarny czy brązowy (no dobra, czarna nie byłaby taka zła). Ta, którą kupiłam, jest niemal idealna. Wyrazisty, piękny odcień, ciekawe zapięcie (niestety na żadnym ze zdjęć nie zostało uchwycone), ładna podszewka w takie jakby orientalne wzory. 




Zastanawiałam się nad dodatkami, które pasowałyby do bohaterów stroju, a jednocześnie ich nie przyćmiły. Najlepsze wydały mi się rzeczy w podobnych odcieniach. Rajstopy, buty, pierścionek, torebka i opaska odpowiadają kolorem kurtce, kolczyki łączą w sobie róż, czerń i srebro - niemal odwzorowują barwy sukienki. Łańcuch torebki i złote elementy pierścionka pasują do zamków na sukience i kurtce. A kokardka? No cóż, musiała się pojawić :) Ach, już wiem, pisałam coś chyba o dziewczęcych plisach. ;)








Wysyłam zgłoszenie. Trzymaj za mnie kciuki!


sobota, 1 lutego 2014

Wszędzie wokół choinki

Jedną, najpiękniejszą, mam przed sobą, druga tak naprawdę jest świecznikiem, chociaż teraz pustym i ciemnym. Trzecia i czwarta to kolczyki, które widziałaś już w świątecznym poście. Także sukienka przypomina mi choinkę. Może na mnie nie do końca jest to widoczne, ponieważ ja kształtów choinki zdecydowanie nie mam, ale kolejne jej warstwy to jakby kolejne trójkąty schematycznego drzewka z dziecięcych rysunków. 




Skoro kolczyki były świąteczne, a sukienka przypominała choinkę, resztę elementów też dobrałam w bożonarodzeniowych kolorach. Strój założyłam na zajęcia i szybko tego pożałowałam, ponieważ okazało się, że musimy siedzieć w kółku na środku sali, a sukienka niestety do najdłuższych (ani nawet odpowiednio długich) nie należy.



Z archiwum Flickra, część XXXI