czwartek, 15 maja 2014

Majowa jutrzenka

Jakoś nie mamy w zwyczaju wyjazdów na tzw. długi weekend majowy. Początek maja był zwykle czasem wytężonej pracy, a wzmożony ruch turystyczny też nie zachęcał do podóży. W końcu postanowiłam, że trzeba korzystać z wiosny, wolnych dni, możliwości wyjazdu i po prostu wyjechać. Najlepiej daleko, daleko za miasto. Wybraliśmy Jaworzynkę - wieś, w której spędziłam pierwsze lata życia, a którą ostatnio odwiedzałam ponad dziesięć lat temu. Właściwie nie tak wiele się tam zmieniło, chociaż skurczyła się bardzo. Szkoła, w której pracował mój Tata, była przecież tak daleko, a teraz prawie widziałabym ją z domu. Do granic wsi z pewnością nie dało się wcześniej dotrzeć pieszo. Ba, nawet krańce ogrodu były tak strasznie odległe, że kiedy rodzice siedzieli przy ognisku, a ja musiałam pójść do domu, robiło się przerażająco. I chociaż do hotelu, który mieści się na drugim końcu wsi, dotarliśmy spacerkiem, przy najbliższej okazji zapytam Mamę, w jaki sposób dostawała się tam do pracy, bo zupełnie tego nie pamiętam. 




Pogoda dopisała nam tylko pierwszego dnia, więc tak naprawdę zamiast trencza i loafersów powinnam mieć na sobie zimowy płaszcz i kozaki. Rękawiczki na szczęście miałam.




Ideę stroju przedstawiłam już tutaj.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz