sobota, 19 października 2013

Z archiwum Flickra, część III

Lubię ubrania z historią. Nie tylko zresztą ubrania, rzeczy z historią lubię. Ale tu akurat będzie o ubraniach. Nietrudno się zorientować, że znaczną część moich ciuszków zdobywam w szmateksach. Ostatnio nawet dodałam do swojej kolekcji bardzo dużo nowych zdobyczy, a to wszystko przez kilkudniowy pobyt u Rodziców. I wszystkie je lubię. Począwszy od egzemplarzy z poprzedniej kolekcji Atmosphere czy H&M, które jakimś cudem dalej są modne, co daje mi namiastkę bycia na czasie. Poprzez oryginalne, ciekawe rzeczy sprzed paru lat. Aż po prawdziwe zabytki, których niestety ostatnio w szmateksach coraz mniej. 



Są też historie rodzinne i piękne rzeczy, które być może kiedyś tutaj pokażę. Fioletowa sukienka przywieziona przez moją Babcię z Afryki,  biżuteria, którą moja Mama nosiła jeszcze w liceum, pierścionki po Prababciach czy ten jeden z zielonym oczkiem od Mamy mojego Męża, szpilki, w których Babcia przetańczyła przynajmniej kilka wieczorów. Przypuszczam, że nie mają większej wartości materialnej, ale ważne jest to, że dostałam je, po to by przechować, ocalić, po prostu dlatego, że pewne rzeczy przekazuje się córce czy wnuczce. 




Ale ja też tworzę swoją historię. Moje ubrania czy dodatki mają w niej niemały udział. Gromadzę w szafie rzeczy o wielkim znaczeniu, pamiątki, z którymi, ku rozpaczy moich rodziców :), nie chcę się rozstawać. Przyznaję, jest ich sporo, chyba lubię gromadzić wszystko, co przywołuje wspomnienia. Tym bardziej, że większość tych ubrań jest w idealnym stanie, szanuję je i o nie dbam, czasem po prostu rozmiar już nie ten, chociaż wierzę, że kiedyś jeszcze je założę. Zielony płaszcz kupiony za pieniądze, które Babcia i Dziadziu odłożyli na moje studia. I była to dobra inwestycja, bo faktycznie kilka zim w nim przechodziłam. Czarne kozaki na szpilce Ryłko, mój prezent dla siebie z okazji 18 urodzin. Pierwsze dorosłe buty :) Czerwone szpilki kupione na studniówkę (sukienkę studniówkową też mam, ale jednak rzeczy założone jeden raz nie są dla mnie aż tak wartościowe - no poza suknią ślubną), beżowo-żółte buty ślubne, czerwona kurtka i torebka, na które dostałam pieniądze od Babci, kiedy była u nas ostatni raz. Granatowy (Mąż twierdzi, że szary) sweter z Trolla, imieninowy prezent od Rodziców z 2006 roku. Błękitna sukienka z H&M, moja pierwsza kobieca sukienka, którą Mama kupiła mi w Warszawie, kiedy byłam po pierwszej klasie liceum. Zebrała mnóstwo komplementów od koleżanek. No i fioletowy żakiet, Mama wyszperała go dla mnie prawie 10 lat temu. Na zdjęciu powyżej nie był jeszcze takim zabytkiem, bo i zdjęcia dość stare, z 2008 roku. Pamiętam do dziś, jak bardzo spodobał się koleżankom. Nie mogły uwierzyć, że jest ze szmateksu. Prawdziwy skarb. Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła przekazać go swojej córce.




Właściwie biała bluzka, którą ledwo widać, też wyjątkowa. Maturalna :) 



I niech ktoś spróbuję powiedzieć, że to tylko zwykłe szmaty.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz