niedziela, 2 marca 2014

Ciuchy po domu

Muszę przyznać, że inspiracji do dzisiejszego stroju nie znalazłam na wiadomym profilu, ale nie zdziwię się, jak kiedyś odnajdę tam swoje zdjęcia. Strój sprzed dwóch tygodni, a pretekstem do publikacji jest kolejny weekend i związana z nim refleksja. Właściwie, jak to często bywa, do refleksji skłonił mnie Mąż. A było tak. Weekend. Siedzimy we dwoje w domu, czyli normalnie. Za oknem ładna pogoda, stwierdziłam, że może się jakoś ubiorę, pomaluję, zrobimy zdjęcia. W ramach przedprzeprowadzkowych porządków przeglądam swoją szafę i postanowiłam, że jeżeli coś zostawię, a tego nie założę, to przed przenosinami się danej rzeczy pozbywam. Tak właśnie trafiła na mnie spódnica kupiona chyba z 8 lat temu, od dawna nieużywana. Dołączył do niej naszyjnik chyba równie stary i też nienoszony od dłuższego czasu. A co z refleksją? Otóż jestem tak ubrana, odkurzam, weszłam na chwilę do łazienki, przychodzi Mąż i pyta, czy gdzieś się wybieram. Raczej by wiedział, gdybym się wybierała, więc zdziwiło mnie to pytanie. Pytam więc, czemu pyta. Bo tak się ubrałaś. Myślę, ok, dziwne pytanie, ale ok. Jakiś czas później stoję w łazience przed lustrem. Przychodzi Mąż i pyta, czy gdzieś się wybieram. Hmmm, przecież mówiłam, że nie, więc o co chodzi. Czemu pytasz? Bo się pomalowałaś. Mhm, dobra. Stwierdziłam, że koniec z tym, zmyłam makijaż, przebrałam się w piżamę i tak spędziłam resztę weekendu. Tym razem nawet nie próbowałam wymyślać lepszego stroju, chyba nie wpisałabym się w obowiązujący dress code. Szkoda tylko, że, jeżeli Mężowi przeszkadza to, że wyglądam jak człowiek, więcej zdjęć chyba nie będzie.





Brak komentarzy :

Prześlij komentarz