sobota, 20 września 2014

Madika i Berbeć. Część I.

Połowa drogi na spotkanie z Berbeciem już za mną. Na szczęście na połówkowym USG wszystko było w porządku, liczba rączek, nóżek i innych elementów się zgadza, nawet kręgosłup jest jeszcze w porządku. Jedynym moim zmartwieniem (jak na kobietę dość nietypowym) jest to, że w ogóle do tej pory nie przytyłam. Co prawda brzuszek jest dość widoczny, ale ja póki co jestem kilogram na minusie. 




Zdjęcia z dzisiejszego posta zostały zrobione jeszcze w czerwcu, niedługo po tym, jak dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami. Ewenementem jest moja fryzura, na palcach jednej ręki mogę policzyć dni, kiedy zrobiłam z włosami coś innego niż tylko kucyk, koczek, warkocz lub zupełnie nic :) Aż trudno mi uwierzyć, że znowu te wszystkie plany letnich fryzur, strojów (łącznie ze zrobieniem superkolorowego wianka ze sztucznych kwiatów) spełzną na niczym. Ale chyba jesienią taka fryzura też będzie na miejscu? Hmmm, właściwie to i tak jej tutaj nie widać :D 
Kolczyki kupiłam w butiku Kolorowe Nastroje w Krakowie przy ulicy Długiej. Do tej pory gościłam tam dwa razy, za pierwszym razem wyszłam z tymi kolczykami (których niestety pewnie nie widzisz zbyt dokładnie), nosiłam je przez całe lato i jakoś do wszystkiego mi pasują, później kupiłam sukienkę na wesele (której i tak nie założyłam, bo w międzyczasie zrobiła się za mała) i cudną bluzkę z H&M (którą noszę często i, chociaż jest bardzo letnia, pewnie będę do niej wracać). 
Kombinezon pojawił się już w moim drugim poście, teraz nie mam odwagi nawet go przymierzyć, podobnie jak pozostałych kombinezonów, które jeszcze na początku lata były dobre. 




Dziecko od dawna było moim marzeniem, zawsze też wydawało mi się, że w ciąży można się tak ładnie ubierać. W rzeczywistości stoję na rozdrożu między "kiedy wreszcie będę mieć taki uroczy brzuszek i nosić te wszystkie piękne stroje?" a "jak już będę mieć ten uroczy brzuszek, to w nic się nie zmieszczę". Największym wyzwaniem wydaje się nadchodząca zima, bo mój płaszcz już w tym roku był na styk, a kupować płaszcza na 3 miesiące nie zamierzam i jeszcze nie wiem, jak rozwiążę ten problem. Moda mi sprzyja, przewidując na ten sezon powrót wszelakich poncz i pelerynek, mam nadzieję, że szmateksy też spojrzą na mnie łaskawym okiem. W ogóle zawsze chciałam, żeby w czasie, gdy będę spodziewała się dziecka, modne były sukienki w kształcie litery A. I chyba się uda, przynajmniej tak mówili w "Pytaniu na śniadanie" :). Ja niestety jestem szczęśliwą posiadaczką miliona spódnic i sukienek z wcięciem w talii, które powoli przenoszą się do szafy u Rodziców, żeby nie zasmucać mnie swoim widokiem. Mam nadzieję, że wiosną spotkamy się znowu. Póki co, jak zwykle, noszę w kółko to, co mam pod ręką i nie chce mi się wymyślać superstrojów na wyjście po bułki albo cukinię. Ale niedługo zacznę pracę i wtedy już naprawdę będę musiała wyglądać jak człowiek.




Planowałam też sobie, że poprzeglądam wszystkie galerie ze zdjęciami ciężarnych gwiazd i przejrzę archiwa blogów, które czytuję, a których autorki zostały mamami. Ale tak naprawdę i tak nie będę miała takich ciuchów jak one, a jedynie to wszystko, co już mam w szafie i co zyskuję dzięki Bidze, bo tam póki co kupuję po prostu fajne ciuchy w większym rozmiarze i jakieś malutkie ubranka dla Berbecia. Chociaż garść inspiracji pewnie zawsze się przyda. A może podsuniesz mi jakieś ciekawe adresy?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz